Stronę wyświetlano:

wtorek, 20 sierpnia 2013

10. Ten demon i ten trzeci


Witajcie!
Jeśli ktoś tu jeszcze jest. 
Jak widać wróciłam i można już mnie oglądać wśród żywych. Po trosze.
I ZAMEK Z SOLI TEŻ.
Niebawem.
Rozdział dziesiąty powstawał przez prawie rok i był zaczynany wiele razy. Niestety to, co jest poniżej, w całości powstało dziś wieczorem.
Jest to skutek zmiany komputera (TAK, TAAAAK!) i mojej własnej ułomności.
Powoli wracam do pisania i planuję skończyć Monochrom jeszcze w tym roku, a potem zabrać się za coś z fabułą. Miejcie się na baczności.
Zanim przeczytacie, chciałam przeprosić Wasze oczy. I mózgi też. Dopiero się uczę.
Nadal.
W dodatku jeszcze wczoraj nie sądziłam, że w ogóle kiedykolwiek coś jeszcze napiszę. I że Monochrom będzie żył. 
Ba, jeszcze dziś rano tak nie sądziłam.
Teraz przewiduję, że będę pisać więcej, ponieważ w tym roku zdaję maturę, co oznacza więcej okazji do migania się od obowiązków. Nie będzie to tylko to coś, więc wszelakie miniaturki i inne łanszoty znajdziecie na moim deviantArcie i FanFiction.Net. 

A teraz zostawiam Was sam na sam z wyjątkowo głupim rozdziałem Monochromu.
On również Was kocha.

***

Opowiem Ci historię o małej dziewczynce, która umierała każdej nocy.
Tak, że wszyscy byli zmęczeni jej życiem.
Łącznie z nią.
Czekając na koniec, dziewczynka nie chciała być sama. Nie rozumiała, dlaczego tak musi być.
Nie rozumiała, dlaczego dla innych już jest martwa.
Dziewczynka miała starszą siostrę. Zdrową.
Dziewczynka była więc niepotrzebna. Jej życie było błędem.
Ona była błędem.
Karą.
Odziedziczoną karą.
Obłęd też bywa dziedziczny.
***
Artur bardzo chciał spytać, czemu jego żona milczy i wpatruje się w jeden punkt, odkąd wsiedli do pociągu. Problem w tym, że bał się odpowiedzi. 
Co zdarzało się coraz częściej.
Na jego szczęście Alice odezwała jednak się sama.

- Martwię się o nią.
To zdecydowanie było coś nowego.
Postanowił poczekać, aż jego żona zechce kontynuować.

- Wydaje mi się, że go kiedyś znałam – stwierdziła po chwili, wciąż nie patrząc na Artura.
- Słucham?
- Tego Sebastiana. Pamiętam go. Zagraniczne nazwisko, wysoki, czarne włosy. Ten lekarz. Przyjeżdżałam na święta do domu, a on…
Mężczyzna westchnął i uniósł dłoń.
- Przepraszam, że ci przerwę, ale to niemożliwe. Wtedy Sebastian musiał mieć kilkanaście lat.
Alice przeniosła na niego wzrok, jakby dopiero teraz przypomniała sobie o jego obecności.
- Pomyliłbyś go z kimś innym? – Artur zauważył, że jej głos stał się niebezpiecznie wysoki. 
Jego żona rzadko chciała rozmawiać o czasach sprzed śmierci jej rodziców, a on nie naciskał. Wiedział zresztą, że nie są to miłe wspomnienia. Był jednak pewien człowiek, o którym często mówiła. Opowiadała, że przerażał ją, a jednocześnie przyciągał. Że Róża spędzała z nim każdą chwilę, a jednak nigdy nie uśmiechała się w jego towarzystwie. Że pomógł jej siostrze przeżyć i – paradoksalnie – jeszcze bardziej oddalił ją od reszty rodziny.

I że potem zniknął. Dokładnie w noc, gdy zostały zupełnie same.
Pytanie Alice było uzasadnione. Sebastian był charakterystyczny, ale nie o to chodziło. Było coś w jego postawie, w jego każdym geście, uśmiechu i spojrzeniu, co przyprawiało o ciarki. Coś, co sprawiało, że człowiek bał się przebywać w jego towarzystwie, a jednocześnie trudno mu było z niego zrezygnować.
Artur z pewnym trudem uśmiechnął się do żony.
- Jesteś zmęczona. Prześpij się trochę, porozmawiamy w domu.
***
Śmiesznie się złożyło, że siostra dziewczynki zazdrościła jej uwagi, jaką wszyscy jej poświęcali, dziewczynka z kolei zazdrościła siostrze wszystkiego innego – od zdrowia po swobodę i możliwość kontaktu z rówieśnikami.
Dziewczynka miała dwoje przyjaciół. Jeden z nich to starszy o kilka lat chłopiec, mieszkający kilka domów dalej. To był zupełny przypadek, że się poznali, bo dziewczynka wychodziła tylko na spacery z opiekunem i przedtem z nikim prócz niego nie rozmawiała.
Drugim przyjacielem był ten właśnie opiekun – a właściwie jej osobisty lekarz. Przyjechał zza granicy i nikt nie wiedział, dlaczego chciał pomóc dziewczynce za śmiesznie niską cenę. Nic w ich wzajemnych stosunkach nie wzbudzało podejrzeń – w każdym razie nikt nie wpadłby na prawdziwy powód jego obecności.
Po przybyciu Opiekuna dziewczynka zaczęła zdrowieć.
Ale paradoksalnie wcale nie naprawiło to relacji rodzinnych.
Siostra uczyła się w szkole z internatem, dziewczynka jedyną rodzinę widziała w dwójce swych przyjaciół, a rodzice chcieli wszystko naprawić.
Tylko że nie zdążyli.
***
- Nie jesteście ze sobą blisko, prawda?
- Gabryś, już mówiłam, że Sebastian jest gejem.
Sagan prychnął.
Sebastian uniósł brwi i wrócił do pisania.
- Głupia jesteś. Mówiłem o Alice. Zachowuje się jak matka-robot.
- Jak macocha.
- Może.
Aidia zajęła się wiązaniem supełków na frędzlach narzuty.
- Jak dla mnie, to jest nadopiekuńcza.
- Tak, ale… - Gabriel uznał, że kontunuowanie tej rozmowy będzie pozbawione sensu. W relacjach sióstr zawsze było coś niepokojącego i wymuszonego. Gdy rodzice Aidii jeszcze żyli, miał przeczucie, że coś złego dzieje się w jej domu, ale zupełnie nie wiedział, co może dla niej zrobić. 
Właściwie to do dzisiaj tego nie wiedział.

Wyglądało na to, że Róża albo nie odnotowała przerwanej wypowiedzi przyjaciela, albo postanowiła ją zignorować.
- Właściwie to nie wiem, czy Sebastian jest gejem – oznajmiła w zadumie.
- …ty cały czas nad tym myślałaś… – mruknął do siebie Gabriel.
Aidia jakby nieświadomie dotknęła łańcuszka na swojej szyi, po czym zeskoczyła z sofy, podbiegła do biurka i nachyliła się nad Sebastianem.
Ten wydawał się niewzruszony.
- Przeszkadzasz mi – oznajmił.
W odpowiedzi objęła go od tyłu i wtuliła nos w jego włosy.
- Teraz przeszkadzasz mi bardziej.
- Jesteś homoseksualny? – Spytała, podnosząc głowę.
- W tej chwili jestem aseksualny.
- A potem?
Sebastian odwrócił się i, ku niezadowoleniu Sagana, chwycił podbródek Róży.
- Potem zamknę cię w bibliotece i zrobię ci…
- JEZUS MARIA – Gabriel zerwał się z sofy z zamiarem opuszczenia salonu.
- …powtórkę z matematyki, bo niedługo zdajesz maturę, a głowę wciąż zaprzątają ci głupoty – dokończył ze stoickim spokojem Michaelis, po czym odsunął od siebie Aidię i wrócił do pisania.
- Gabryś, odwrót – stwierdziła rzeczowo dziewczyna, złapała przyjaciela za rękę i pobiegła z nim na górę.
Sebastian z westchnieniem włożył kartkę do koperty.
Coś musiało się zmienić.
***
Dziewczynka nie płakała, gdy jej rodzice umarli. Tej nocy obie siostry wzięła do siebie rodzina jej przyjaciela. Dziewczynka zamknęła się w pokoju – co przyjęto jako efekt szoku -  i wpuściła tylko jedną osobę. 

W tej całej krzątaninie nikt nie zauważył, że dziewczynka rano wyszła sama.

***
Z jakiegoś powodu lubiła to miejsce. Ten skromny i wręcz niepokojąco czysty pokoik na strychu Sebastiana.
Przyciągnęła go tutaj twierdząc, że mogą policzyć razem sekundy do momentu, gdy właściciel domu zacznie ich szukać, a teraz Aidia leżała z głową na kolanach Gabriela i bawiła się medalionem. Chłopak przez chwilę obserwował ruchy jej palców. Zupełnie jak za dawnych czasów – cisza, bliskość i iluzja, że są zupełnie sami. I ten wisiorek…
Gabriel zmarszczył brwi.
- Skąd go masz?
Drgnęła.
- Hm?
- Medalion. Mówiłaś, że ci zginął.
- Alka go gdzieś znalazła – powiedziała bez wahania dziewczyna.
Przez chwilę Gabriel w milczeniu gładził Aidię po włosach, na co ta przymknęła oczy i zamruczała aprobująco.
Nagle Sagan znieruchomiał.
- Kłamiesz.
- Słucham? – Róża otworzyła oczy.
- Kłamiesz. Miałaś go jeszcze, zanim Alice przyjechała.
Aidia usiadła.
- Po co miałabym kłamać?
- Właśnie się zastanawiam.
Zachowując śmiertelnie poważny wyraz twarzy, dziewczyna położyła dłonie na ramionach przyjaciela i spojrzała mu prosto w oczy.
- Czas, byś to zrozumiał, Gabrielu. Jesteś facetem. Nie rozróżniasz damskiej biżuterii.
Odsunął jej ręce.
- Po co chcesz mnie nabrać? Przecież widziałem, jak przed chwilą zareagowałaś.
W tej chwili Róża musiała dokonać wyboru: albo będzie bawić się w syndrom wyparcia, albo…
- Masz rację. Tak naprawdę go nie nosiłam, bo był okropny. Obrzydliwy. Stary i brzydki. Przypominał mi szpital. Cuchnął. Ale ostatnio zmienił mi się gust, ponieważ jestem kobietą. Nie chciałam ci mówić, bo zacząłbyś robić mi wykłady na temat mojej psychiki, wolałam więc powiedzieć, że go zapodziałam. Zadowolony?
Gabriel milczał przez chwilę, więc Aidia otworzyła usta, by powiedzieć coś jeszcze. Nie zdążyła jednak, bo uciszyły ją wargi przyjaciela, które ów na ułamek sekundy przycisnął do jej własnych. Kiedy się odsunął, uważnie popatrzył jej w oczy.
- Nie rozumiem cię – oznajmił spokojnie.
W tym momencie do pokoju wszedł Sebastian z miną, jakby wcale nie miał pojęcia o tym, co się właśnie wydarzyło.
- Aidio, przyszedł do ciebie list.