Stronę wyświetlano:

środa, 26 września 2012

09. Ten demon, marionetkarz



Nie mam pojęcia, o czym jest ten rozdział.
Po Kapitularzu pochorowałam się tak bardzo, że aż powstał rozdział. W porządku, naprawdę planuję COŚ z tym - znaczy, z Monochromem - zrobić. A na razie... ten...
Nie wiem.
Chciałabym raz jeszcze - hej, nie przewijaj, to w dole nie jest wcale ciekawsze - zaprosić na Codziennik (linki obok, pysiaczki). Ponieważ go kocham, śledzę i jest częścią mnie. A także prowadzi go Nichi, którą również kocham, śledzę, a z tą częścią to lepiej, jak nic nie powiem.
Ten rozdział - jako samą Jednostkę Pracy Samodzielnej, a nie treść, która jest fatalna - dedykuję wszystkim tym, którzy się za pisanie nie wzięli, a powinni. I wiedzą, że to o nich.
Wiecie, przeczytałam "Chwilę dla Ciebie" i spozirając na Monochrom czuję się już trochę lepiej.

 ***
Sebastian otworzył drzwi zanim jeszcze Aidia zdążyła wyjąć klucze. Bez słowa odsunął się, wpuszczając szeroko uśmiechniętą dziewczynę i zamykając drzwi. Kiedy przekręcił klucz też w drugim zamku, otworzyła już usta, by zapytać, dlaczego to zrobił, jednak pytanie uwięzło jej w gardle. Ponieważ zobaczyła jego twarz.
Sebastian Michaelis ewidentnie był wściekły. W tym stanie Róża jeszcze nigdy go nie widziała i w owej chwili uświadomiła sobie, że wolałaby, aby tak pozostało. W dodatku jego świdrujące spojrzenie skierowane na dziewczynę wskazywało, że był wściekły na nią. Zresztą, nie tylko ono.
- Ty – zagrzmiał, robiąc krok w jej stronę.
Ten brak elokwencji jeszcze bardziej zaniepokoił Aidię. Cofnęła się.
Zbyt wiele jej ów ruch nie pomógł, gdyż Sebastian nie miał ochoty na zabawę w berka i w jednej chwili znalazł się tuż obok, mocno chwytając przedramię dziewczyny. Ta syknęła z bólu. Uczucie lęku zaczęła powoli zastępować złość.
- Sebastian. Puść mnie – zażądała.
Demon nie odpowiedział. Ciągnąc głośno protestującą Różę za sobą ruszył do salonu, gdzie praktycznie rzucił ją na sofę. Wyraz jego twarzy powstrzymał wszelkie chęci ucieczki, więc Aidia tylko skuliła i zaczęła rozmasowywać rękę, czekając na wybuch.
Ale Sebastian przemówił całkiem spokojnie.
- Czy miałaś problemy z dojazdem?
Róża zamrugała. Po chwili wahania postanowiła odpowiedzieć.
- Nie, dlaczego…
- Zostałaś dłużej w szkole? – Przerwał jej mężczyzna.
- Po co miałabym…
- W porządku. Czy twój telefon jest sprawny?
Aidia zaczęła zastanawiać się, czy to jej się nie śni.
- Słucham?
- Słyszałaś. Czy twój telefon jest sprawny?
- Tak – powiedziała po prostu.
- Pokaż.
- Co?
- Pokaż mi swój telefon.
Zanim zdążyła zaprotestować,  Michaelis sam sięgnął po jej plecak i wyjął urządzenie z przedostatniej kieszeni. Aidia postanowiła nie pytać go, skąd znał dokładne położenie jej telefonu. Zwłaszcza, że zazwyczaj nosiła go po prostu w kieszeni spodni.
Sebastian nacisnął jeden przycisk na aparacie i nachylił się nad dziewczyną.
- Spójrz.
Spojrzała.
- Co tu widzisz?
Aidia milczała, porażona prostotą pytania.
W reakcji Michaelis wyprostował się. Jego oczy poczerwieniały i dziewczyna przysięgłaby, że w pokoju zrobiło się chłodniej.
- Aidio. Co zobaczyłaś na ekranie? – Spytał cicho, choć ton jego głosu zwiastował mało spokojny wieczór.
Róża postanowiła jednak odpowiedzieć.
- Listę nieodebranych połączeń, jakie to ma…
Znów nie skończyła, ponieważ przerwał jej ogromny hałas – spotęgowany dźwięk tłuczonego szkła, gdy szyby wszystkich okien w salonie popękały na drobne kawałki.
- Sebastian! – Krzyknęła zaskoczona.
- Więc może jesteś chociaż w stanie wytłumaczyć mi, jakim cudem przeoczyłaś. Sześćdziesiąt. Osiem. Połączeń. Przychodzących?
Nastała cisza, którą chwilę potem przerwał wybuch śmiechu.
- Tylko o to chodzi? Od kiedy jestem zobowiązana do warowania przy telefonie na wypadek, gdybyś zdecydował się zadzwonić?
Ogromy, kryształowy żyrandol spadł na podłogę, dzieląc smutny los szyb okiennych.
- Gdzie byłaś? – Zapytał po prostu Sebastian, tym razem głośniej.
- Gdybyś jednak wszczepił mi czip pod obrożę, nie miałbyś takich problemów – wycedziła drwiąco Róża, zrywając się z sofy.
- Gdzie. Byłaś?
Tym razem Michaelis w odpowiedzi otrzymał jedynie wyzywające spojrzenie.
Tego było za wiele. Jak dotąd im trudniejsze wydawało się kontrolowanie dziewczyny, z tym większą determinacją Sebastian dążył do tego celu. Dzisiejsze wydarzenie z pewnością nie było niczym szczególnym, jednak uświadomiło demonowi, jak małą władzę miał nad Aidią. To była jego gra, jego wygrana. Nie miał zamiaru się poddawać. Dziś zdecydowanie zasłużyła na karę.
Uśmiechnął się upiornie, obnażając ostre zęby. Mimo, że było dopiero popołudnie a słońce świeciło w najlepsze, w pokoju zrobiło się zdecydowanie ciemniej. Czerwone oczy jarzyły się w półmroku, gdy Sebastian zbliżył się do dziewczyny.
- Widzisz, próbowałem być łagodny. Czy spędziłaś ze mną… - popchnął ją na oszkloną szafkę z taką siłą, że drzwi pękły i roztrzaskały się o podłogę - …niewystarczającą ilość czasu, żeby uświadomić sobie swoją pozycję?
Dłonie umiejscowił po obu stronach dziewczyny i przysunął się bliżej.
- Czy naprawdę nie rozumiesz, co się tu dzieje? – Powoli uniósł jedną rękę i wsunął ją we włosy Aidii, po chwili zaciskając boleśnie palce. Syknęła.
- Uważasz, że możesz robić, co ci się podoba?
Nachylił się nad jej uchem.
- Bądź grzeczną dziewczynką. Nie zapominaj… - szarpnął mocniej za włosy - …że nie należysz już do siebie.
Dziewczyna czuła, jakby wracały do niej wszystkie jej koszmary. Oddychała szybko – nie dlatego, że bała się Sebastiana. Jego zachowanie przypomniało jej jednak pewną sytuację sprzed lat, takie samo uświadomienie, jak bardzo jest bezsilna. Demon uśmiechnął się szerzej zauważywszy, że jego ofiara drży. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć.
- Milcz – nakazał Sebastian, zanim wydała z siebie najmniejszy dźwięk.
*
Alice Dębska nie była głupia ani naiwna. Przynajmniej nie uważała się za taką. Owszem, troszczyła się o bliskich. Tak bardzo, jak było to możliwe. Ale dlaczego troska o kogokolwiek miałaby być dla niej ciężarem? Każdy jest odpowiedzialny za siebie. Jeśli nie weźmie spraw w swoje ręce, może zupełnie stracić kontrolę.
Nie ma potrzeby zabawiania się w miłosiernego Samarytanina. W pierwszej kolejności należy zadbać o siebie.
Pani Dębska doskonale o tym wiedziała. Aidia była jej siostrą, nie córką. Dziewczyna miała gdzie mieszkać, co jeść, w co się ubrać. Ale dlaczego Róża miałaby być częścią jej rodziny? Zdecydowanie nie chciała jej tu. Alice miała swój idealny, zupełnie nowy świat i bez względu na to, jak była przywiązana do Róży, dziewczyna zupełnie do niego nie pasowała.

Alice wparowała do mieszkania i nawet nie zamykając za sobą drzwi popędziła do kuchni. Omiotła pomieszczenie uważnym spojrzeniem i na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi. Z głębi mieszkania dało się słyszeć trzask zamka w drzwiach i kroki. Artur, mąż Alice, zignorował zachowanie żony. Zresztą, wiele jej zachowań nauczył się ignorować w ciągu tych paru lat. To było o wiele prostsze, niż rozmowa na ich temat. Pan Dębski więc po prostu odwiesił klucze, uspokajająco przejechał dłonią po włosach żony i wyszedł.
- Artur.
Mężczyzna zatrzymał się.
- Zadzwoń, proszę, do Aidii.
*
Słodki zapach lata, świeżość powietrza i sezonowe stoiska z różnościami. Gabriel biegał od jednego do drugiego, trzymając za rękę Różyczkę. Sprzedawca w jednej z takich budek podarował mu malutki pierścionek z plastikowym sercem, zachęcając, by chłopiec dał go koleżance. W słońcu brokat na pierścionku lśnił i zachwycał dziecięce oczy a obdarowana roześmiała się i pocałowała chłopca w policzek, na co ten dla zasady skrzywił się nieco.
To był piękny sen. Bardzo realistyczny. Przeuroczy.
Dopóki Aidia nie ujrzała twarzy ciemnowłosego sprzedawcy.
Dziewczyna gwałtownie zaczerpnęła powietrza, by zaraz obudzić się w pozycji siedzącej, mocno trzymana przez Sebastiana. Żadne z nich nie wydało z siebie najmniejszego dźwięku, kiedy Aidia uspokajała oddech. Żadnych pytań czy spojrzeń.
Było za to pukanie do drzwi.
Sebastian bez słowa wstał, by wpuścić intruza.
- Hej, zastanawiałem się, gdzie… - w tym momencie jest wzrok padł na zastygłą na łóżku Michaelisa Aidię - mogę znaleź…ć… Róża, co ty tu, do cholery, robisz?!
- Do niedawna spała – wyjaśnił demon.
- Nie ciebie pytałem!
- Nadal nie przypominam sobie, kiedy przeszliśmy na „ty”.
W tym momencie Gabriel Sagan postanowił być mężczyzną. Spojrzał z góry na rywala, aczkolwiek o głowę wyższego, i skupił się na wydobyciu z siebie jak najbardziej samczego i stanowczego głosu. I gdy już otworzył usta, niepotrzebnie spojrzał Sebastianowi w twarz.
- Chcę z tobą porozmawiać na osobności – pisnął.
Michaelis bez słowa wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi, po czym poprowadził walczącego ze sobą chłopaka do kuchni. Tam odwrócił się i spojrzał na Sagana wyczekująco.
Gabriel wziął głęboki oddech. Tyle nieuporządkowanych myśli zajmowało jego głowę, a on nawet nie wiedział, jak ubrać je wszystkie w słowa. Ani od której zacząć. Zaczął więc on najgłośniejszej.
- Zostaw ją w spokoju! – Ryknął, tym razem starając się nie patrzeć w twarz rozmówcy.
Sebastian uniósł brew. Po krótkiej chwili uznał jednak, że to może być zabawne.
- Co masz na myśli? – Spytał uprzejmie.
- Słuchaj!
- Słucham.
- Nie mam pojęcia, jakie są wasze chore relacje, ale to mi się nie podoba! Znam Aidię od dziecka i nie wierzę, że zgodziłaby się na jakieś galeriańskie układy z… - tu omiótł spojrzeniem postać Sebastiana – TOBĄ. Jeśli zmuszasz ją do czegoś, będziesz miał ze mną do czynienia, rozumiesz?!
Demon pokiwał głową, na znak, że rozumie.
- W ogóle, czego od niej chcesz? Nie możesz znaleźć sobie jakiejś taniej szmaty?! Pełno tego gówna poleciałoby na twoją kasę! RÓŻA TAKA NIE JEST!!!
Michaelis z uprzejmym uśmiechem wysłuchał chłopca, a gdy ten przerwał, by złapać oddech, demon uniósł dłoń.
- Gabrielu.
Rozmówca spojrzał na niego pytająco.
- Ale o co ci właściwie chodzi?
Tego już było za wiele. Sebastian z przyjemnością patrzył, jak przyjaciel jego podopiecznej robi się cały czerwony i próbuje go uderzyć.
- Nie zaciskaj kciuka w pięść, zrobisz sobie krzywdę – poinstruował atakowany, unikając ciosu.
- DLACZEGO NAWET SIĘ NIE WYTŁUMACZYSZ, ZGRZYBIAŁY PEDOFILU?! WIESZ CHOCIAŻ, ŻE TO NIELEGALNE?! – Tu Gabriel znów zamachnął się na Sebastiana, za co został przyciśnięty do ściany i unieruchomiony.
- PUSZCZAJ, STARY SKURWIELU!!!
Sebastian tylko westchnął i poczekał, aż chłopak przestanie się wyrywać.
- Cholernie ci nie ufam – wyjęczał w końcu zrezygnowany Gabriel.
- Skoro już chcesz chronić honoru swojej ukochanej…
- to nie jest moja…
- Zamknij się. Jak mówiłem, skoro chcesz bronić honoru ukochanej, wiedz, że rzeczona miewa koszmary i cierpi na bezsenność. W związku z tym czuje się lepiej, kiedy ktoś jest przy niej w nocy. A teraz pomyśl – dlaczego przyszła do mnie?
Gabriel szarpnął się, jednak nieskutecznie.
- Otóż nie jestem gnojkiem, który nie umie opanować emocji,  niczego ani nikogo uszanować a ponadto jest zwykłym tchórzem. I ufa mi.
- Raczej niesłusznie – wycedził Sagan.
- A co ty możesz wiedzieć?
Nastała chwila ciszy, zakłócana jedynie przez dyszenie chłopaka.
- Nie podoba mi się, jak na nią patrzysz! – W końcu wyrzucił z siebie Gabriel.
- To już twój problem.
- Szantażujesz ją, prawda? Bo dlaczego niby miałaby z tobą…
Sebastian przerwał chłopcu cichym śmiechem i puścił go.
- Nie przejmuj się. Ona nie interesuje mnie w ten sposób. Przynajmniej nie tak, jak ty to pojmujesz.
Chłopak odwrócił się gwałtownie, by w końcu spojrzeć demonowi w twarz. Ignorując fakt, że nie zrozumiał znaczenia wypowiedzi Sebastiana, postanowił mimo wszystko uczepić się jej fragmentu.
- Więc w jaki? – Spytał prowokacyjnie.
Michaelis uśmiechnął się jedynie i nachylił nad Gabrielem.
- W każdy inny – wyszeptał.
Sagan sam przed sobą nie potrafił wyjaśnić, dlaczego po wyjściu demona tkwił w miejscu jeszcze przez paręnaście minut.
*
Aidia stała przed wielkim lustrem i śledziła w nim ruchy rąk, układających jej włosy.
- O czym rozmawialiście?
- Kiedy?
- Nie udawaj idioty, przed chwilą, z Gabrysiem.
- O tobie.
- Nuda.
- Nie wiedziałem, że masz problemy z samooceną.
- Samooceny w tej sytuacji nawet nie nazwałabym problemem.
- Wedle życzenia. Skończyłem, chodźmy na śniadanie.
- Idiota.
- Więc jestem idiotą, czy go udaję?
W odpowiedzi Róża tylko chwyciła dłoń Sebastiana i pozwoliła poprowadzić się w stronę jadalni.
Grzeczna dziewczynka.

7 komentarzy:

  1. Yay, pierwsza!!!
    Taa, to było mocne, 68 nieodebranych połączeń...
    Mój rekord to 36 ^^
    Najbardziej podobała mi się rozmowa Gabrysia z Sebą. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się notki o tej porze, co prawda jest tylko trochę po północy, ale to już wrzesień...
    Podsumowując sytuację jestem chora, leżę w łożku, oglądam 105 odcinek Naruto, wchodzę na chwilę do siebie i BUM, notka.
    Podziwiam i Ciebie i moją cierpliwość, bo czekałam na kontynuację już długo, długo...
    Muszę przestać pisać bo mi opowiadanie wyjdzie ^^
    Ja ne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chylę czoła bardzo. W podziękowaniu i podziwie, że przeczytałaś i w dodatku skomentowałaś. Pozwól, że Cię mentalnie wymiętoszę z radości.
      Rozmowa panów wyszła z mojej prywatnej niesprawności umysłowej, nie potrafię na chwilę obecną ocenić jej obiektywnie więc nie mam pojęcia, jak wygląda, lecz ogromnie cieszę się, że Ci się spodobała.
      Rozumiem Twe nieszczęście, dyć sama choruję, jednak w łóżku nie leżę, albowiem laptop mój kłaść się nie daje. Och, te problemy pierwszego świata!
      Nie mam nic przeciwko litaniom i opowiadaniom w komentarzach - im więcej w nich treści, tym większą mam motywację. Więc nie hamuj się!
      Jak widać, w mózgu mi się miesza a dodam, że i w oczach dwoi.
      Do napisania więc!

      Usuń
    2. Wiesz Fanaa, jedno mnie wnerwia.
      Od tygodnia zaglądam do ciebie, żeby sprawdzić czy ktoś jeszcze oprócz mnie skomentuje, bo czytanie komentarzy jest niezwykle interesującym zajęciem..
      A tu taki zawód :(
      Pewnie reszta czytelników siedzi z nosami w podręcznikach i nie ma czasu poczytać twych tworów, un.
      To chyba tyle, idę pisać rozdział.
      Pa!

      Usuń
    3. Droga Cheysy, wiesz, trudno powiedzieć, by i mnie to wnerwiało. Pojawiają się za to inne, równie barwne uczucia.
      Wiem, że bezkomentarzowo przeczytały osoby co najmniej dwie. A jam niekomciożerna, więc jeśli nie mają mi nic do powiedzenia na temat rozdziału, nie naciskam. Wnoszę jedynie, że jeśli nie mają, to nie wywołał on u nich absolutnie żadnych emocji (Borze Liściasty, nawet zwykłego wkurwu!) i powinnam raczej uprawiać roślinki zamiast pisać.
      Z tym, że do roślinek też nie mam ręki.

      Pisz! Ktoś musi. Owocnej pracy!

      Usuń
  2. Ojejejeje nowy rozdział, zabieram się do czytania - a mnie podkusiło, żeby wpaść i zerknąć co tam słychać u Fany, bo ogólnie ostatnio czasu jakoś mało na blogowanie jest. I PASZTET RULEZ FOREVER! - Pozdrawia Twisted i już się za czytanie zabieram :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paszteeeet... to znaczy, kochanie, witaj ponownie!

      Ja ojejejejejałam na to, że ktoś tu zajrzał. Bo wiesz, przez tego Monochroma wpadam w depresję i robię dziwne rzeczy - piekę ciasteczka, mówię do ludzi "kochanie" i chodzę w spódniczkach. A ostatnio, wyobraź sobie, zrobiłam cupcakes. Z górą lukru maślanego i cukrową posypką, próchnicy można dostać na sam widok. To nie jest normalne. I tak patrzę na te cupcakes i się zastanawiam, wtf.
      Dlatego właśnie jestem wdzięczna, żeś napisała i ze zniecierpliwieniem czekam na opinię. Wiem, że to trudne, wypisywać mi zgrzyty i tym samym przechodzić przez to wszystko po raz drugi, ale pomyśl o takiej śmiesznej osobie, która gdzieś tam przyrządza lukier plastyczny i zastanawia się, co ona w ogóle robi ze swoim życiem.

      Z poważaniem,

      Fanaa

      Usuń
  3. Gratuluję! Zostałaś nominowana do nagrody Versatile Blogger!
    Sprawdź szczegóły na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń